wtorek, 29 maja 2012

Mój jest ten kawałek podłogi

Skąd natchnienie? a znikąd. Pisałam już wcześniej gdzieś, kiedyś, nie pamiętam gdzie. Była długa przerwa i jakoś tak znów zachciało mi się biegać po klawiaturze. Jedną z przyczyn jest nadmiar wolnego czasu, który mam nadzieje, że w końcu się skończy. Opisywać siebie nie będę, po co i na co? Jeśli ktoś zacznie czytać, acz nie musi to może podejmie te studium analizy psychologicznej, ale odradzam stratę czasu. Jest to zbędne i nie potrzebne.

Zanosiłam się ze skrobaniem przeszło od 10,04,2012r, o tak pamiętna data, dla jednych wręcz już historyczna, no dla mnie bardzo osobista. Tupolew zleciał o 9:00 moje życie posypało się o 19:00.  I od tej pory szukam miejsca/osoby gdzie mogłabym trochę, choć odrobinkę po wywalać z wątroby to co się negatywnego kumuluje. Gdzie znalazłabym odrobiny wsparcia i zrozumienia. Bym mogła znów poczuć się kobietą. Zmęczona mnie jestem czasem byciem wciąż silną i niezależną, która ukrywa łzy. Wystarczy czasem po prostu przytulić bez słowa niezobowiązująco bym mogła uwolnić te pozytywne endorfinki, które jak wszyscy wiemy działają pozytywnie na każdego Homo

Dlaczego Owca w wielkim mieście? Otóż, 1,07,2012 postanowiłam coś zmienić w życiu. Nie mogłam już tkwić w jednym miejscu, patrzeć na te same miejsca, te same osoby które zaczęły udawać. Zaprzestać chodzić tymi samymi ścieżkami. Pojechałam do stolnicy zwaną Warszawa. Decyzję podjęłam szybko i bezboleśnie, wstałam i oświadczyłam rodzicom: " -  jadę do stolnicy, mam dość tego i muszę od wszystkiego się oderwać, przemyśleć a tu po prostu się duszę - ", ojcu było to raczej wszystko jedno (bynajmniej nic nie poczułam z jego strony) ni wsparcie ni to miłość, tak jak powietrze wciągnął do płuc i wypuścił. Mama niepocieszona, że drugie dziecko zamierza wyfrunąć z gniazda, że nie poradzę sobie, przecież zmieniać życie możesz tutaj. Ogólnie szloch płacz ale bez szantażu.
Na stan dzisiejszy ojciec dalej jak powietrze z przerwą na rozmowy o rozgrywkach żużlowych ekstra ligi, mama stara się wspierać jak może.

Za chwile stuknie mi dwa lata jak jestem tą owcą w wielkim mieście, próbująca ogarnąć rzeczywistość. Szukająca wsparcia i kontaktu, by móc nie zwariować. Ciężko ogólnie jest, bo gdy myślę, że w końcu coś zaczyna się klarować/układać, to jest jakieś pacnięcie i jak na razie tylko wciąż ze strony pracy. Albo nie przedłużają umów, albo zwalniają z powodu redukcji etatów. Sfera uczuć mocno wciąż nadszarpnięta i składam puzzle bez rezultatu na ten moment.

O tak wiem chaos się wdziera w to, ale niestety gdybym pisała tak szybko jak przelatujące myśli przez moją głowę miało by to ręce i nogi, w tej chwili nawet nie chcę tego układać, by tworzyło spójną całość. Poza tym "mój jest ten kawałek podłogi".